Na podkarpackiej policjantce Barbarze P. (36 l.) ciąży zarzut zabójstwa męża. Miała jednym ciosem odebrać życie Robertowi (†41 l.). Kobieta do winy się nie przyznaje. Odmówiła składania wyjaśnień. Odpowiadała tylko na pytania obrońcy. Prokurator mówi nam o pierwszym telefonie, który postawił na nogi służby. Był upiorny. Barbara P. powiedziała, że jej mąż prawdopodobnie nie żyje. Tłumaczyła, że znalazła go w łazience.
Pod przystrojony dom podjechał karawan. Policjantka z zarzutami. Prokuratura ujawnia. Foto: BEATA OLEJARKA / SE / East News
– Nie ujawniamy wszystkich szczegółów postępowania ze względu na dobro śledztwa – mówi nam prok. Krzysztof Ciechanowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie. Śledczy są oszczędni w komunikatach. Wyjawiają to, co pewne. Wiadomo, że Barbara P., policjantka z podkarpackich Zagorzyc Górnych, usłyszał zarzut zabójstwa swojego męża. Została tymczasowo aresztowana na trzy miesiące.
Zagorzyce Górne. Policjantka podejrzana o zabójstwo męża
Poniedziałek, 12 maja, w Zagorzycach Górnych pod Ropczycami. Mała miejscowość na Podkarpaciu. Ledwo kilkanaście domostw. Tu nikt nie jest anonimowy. Wszyscy się znają.
W jednym z domów w poniedziałkowy ranek doszło do tragedii. W zadbanym budynku, przy którym jeszcze widoczne są komunijne ozdoby, znaleziono ciało mężczyzny. To Barbara P. zawiadomiła służby o jego śmierci.
Na podłodze leżał Robert, mąż kobiety. Miał jedną ranę. Później śledczy przekażą, że była to rana kłuta w okolicach serca. Okazała się śmiertelna.
W domu byli tylko oni. Ich dzieci, w wieku 7 i 10 lat, nie było. Jeszcze dzień wcześniej, w niedzielę, rodzina świętowała komunię syna Barbary i Roberta. Było gwarnie i wesoło.
Śledztwo ws. zbrodni na Podkarpaciu. Barbara P. z zarzutem
36-latka została zatrzymana. Z nieoficjalnych doniesień medialnych wynika, że była pijana. W sprawie śmierci jej męża wszczęto śledztwo. Zdaniem prokuratury doszło do zabójstwa. O tę zbrodnię oskarżono Barbarę P. Policjantka do winy się nie przyznaje. Odmówiła składania zeznań. Odpowiadała tylko na pytania obrońcy. Takie ma prawo.
Śledczy zgromadzili obszerny materiał dowodowy, który będzie badany i analizowany. Na miejscu dokonano oględzin, zabezpieczono ślady kryminalistyczne, nagrania monitoringu zamontowanego na zewnątrz domu rodziny P. i zapisy rozmowy z numerem alarmowym 112.
Jesteśmy na początkowym etapie śledztwa. Materiały dowodowe będą weryfikowane
– przekazał nam prok. Krzysztof Ciechanowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
Ze wstępnych wyników sekcji zwłok wynika, że ofiara została ugodzona ostrym narzędziem w okolice klatki piersiowej. Zadana rana kłuta w okolicy przysercowej doprowadziła do śmierci pokrzywdzonego. To był jeden cios, zadany z przodu
– dodał rzecznik rzeszowskiej prokuratury.
Policjantka ze względu na zagrożenie wysoką karą "zabezpieczenie prawidłowego toku postępowania" została tymczasowo aresztowana. Grozi jej dożywocie.
Upiorny telefon. Co z dziećmi pary?
Co się stało z dziećmi pary? Ich tata nie żyje, a mama jest w areszcie. Dzieci, jak się dowiadujemy, trafiły pod opiekę dziadków. Jeszcze dzień przed tragedią bawiły się na komunijnym przyjęciu. Następnego dnia pod domem pojawiły się radiowozy, karetka, a potem karawan.
Pojawienie się służb na miejscu, poprzedził upiorny telefon. Dzwoniła Barbara P. Jak przekazali nam śledczy, kobieta miała przekazać informację, że jej mąż prawdopodobnie nie żyje. Tłumaczyła, że znalazła go w łazience.
Tragedia pod Ropczycami. Rodzina P.
Barbara P. od 14 lat była funkcjonariuszką Komendy Powiatowej Policji w Ropczycach. Pracowała w wydziale dochodzeniowo-śledczym. Komenda wdrożyła procedurę zwolnienia 36-latki ze służby.
Rodzina nie miała założonej "Niebieskiej Karty". Uchodzili za "normalne małżeństwo".
Wcześniej pies rodziny pogryzł dziecko sąsiadów. Robert P. był karany za spowodowanie wypadku, będąc pod wpływem alkoholu.
(Źródło: Fakt.pl)