Horror w Gaikach pod Głogowem ujrzał światło dzienne pod koniec sierpnia 2024 r., kiedy to pani Małgorzata (31 l.) z wybitym barkiem trafiła do szpitala. Jak ustalili śledczy, kobieta przez cztery lata była przez Mateusza J. (33 l.) więziona w komórce, bita, głodzona, poniżana i gwałcona. Akt oskarżenia w tej sprawie w poniedziałek, 12 maja został przesłany do sądu.
Gaiki pod Głogowem. Pani Małgorzata miała być przez cztery lata przetrzymywana w komórce w nieludzkich warunkach, bita, poniżana i wykorzystywana seksualnie. Foto: Piotr Wierzbicki / Fakt.pl
Wstrząsające wydarzenia wyszły na jaw 27 sierpnia 2024 r., kiedy pani Małgorzata trafiła do szpitala z wybitym barkiem i śladami długotrwałej przemocy. Mimo że w ostatnich latach kilkukrotnie odwiedzała placówki medyczne — z powodu poważnych obrażeń ciała, a raz rodząc poczęte z gwałtu dziecko — po raz pierwszy odważyła się wyjawić swoją historię. Najpierw medykom, potem policji i prokuraturze. Wtedy też sprawa trafiła do mediów.
Horror w Gaikach pod Głogowem. Mateusz J. złożył jej propozycję. Postawił jeden warunek
Jak ujawnia prokurator Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy, pokrzywdzona i oskarżony Mateusz J. (33 l.) poznali się w 2018 r. na jednym z internetowych portali randkowych. Gdy zaczęli się spotkać, kobieta mieszkała w Lesznie z rodzicami oraz dwójką swoich małoletnich dzieci. Ich związek był jednak daleki od ideału.
Śledczy ustalili, że Mateusz J. od początku znajomości źle traktował swoją partnerkę, kobieta zaczęła zaniedbywać obowiązki rodzicielskie i w styczniu 2020 r. wyprowadziła się do ośrodka interwencyjno-readaptacyjnego. Miała problemy ze znalezieniem pracy.
Mateusz J. na przełomie czerwca i lipca 2020 r. zaproponował jej więc, że może zamieszkać na terenie jego gospodarstwa. Postawił przy tym jeden warunek — jego rodzice nie mogą się o tym dowiedzieć. Pani Małgorzata przystała na tę propozycję. Nie miała świadomości, że będzie to początek jej koszmaru.
Pani Małgorzata przeżyła gehennę. Milczenie odważyła się przerwać po czterech latach
— Od momentu umieszczenia kobiety w komórce oskarżony zaczął traktować ją przedmiotowo, jako osobę mającą spełniać w każdym czasie jego zachcianki seksualne. Pokrzywdzona stała się od niego psychicznie i fizycznie całkowicie uzależniona — mówi "Faktowi" prokurator Liliana Łukasiewicz.
Jak wynika z ustaleń śledczych, kobieta w listopadzie 2020 r. urodziła dziecko oskarżonego i jeszcze w szpitalu przekazała do adopcji. Później miała wrócić do Gaików i do komórki, w której była przetrzymywana.
Z czasem Matusz J. miał traktować Małgorzatę coraz gorzej i stawiać jej coraz większe wymagania. Na odmowę realizacji jego fantazji reagował agresją i przemocą. Przynajmniej raz — w sierpniu 2023 r. — w trakcie stosunku miał użyć wobec kobiety niebezpiecznego przedmiotu, co skończyło się dla niej ciężkimi, wręcz zagrażającymi jej życiu obrażeniami ciała i wizytą w szpitalu w Głogowie.
Nawet wtedy, mimo pytań ze strony personelu, pani Małgorzata nie poskarżyła się nikomu na to, jak jest traktowana przez Mateusza J. Po udzieleniu jej pomocy bez słowa wróciła z mężczyzną do Gaików.
Pani Małgorzata odważyła się przerwać milczenie dopiero, gdy 25 sierpnia 2024 r. trafiła do szpitala z urazem głowy i wybitym barkiem. Po namowach personelu medycznego po raz pierwszy zdecydowała się opowiedzieć o tym, że od czterech lat jest ofiarą przemocy seksualnej i znęcania się ze strony Mateusza J.
Mateusz J. na proces czeka w areszcie. Lista zarzucanych mu przewinień jest długa
Mateusz J. natychmiast został zatrzymany przez funkcjonariuszy, po czym trafił do aresztu tymczasowego. Lista przewinień, o które jest oskarżany, jest długa. Prokuratura zarzuca mu m.in. to, że uwięził i przetrzymywał pokrzywdzoną w nieludzkich warunkach, bił ją (zarówno pięściami, jak i różnymi przedmiotami), poniżał, obrażał i gwałcił oraz zależnie od własnych fanaberii odbierał jej dostęp do jedzenia i picia.
Doprowadzona do skraju wytrzymałości kobieta — jak ujawniają śledczy — w lipcu 2024 r. próbowała targnąć się na swoje życie. Gdy niecały miesiąc później znalazła się w szpitalu w Głogowie, postanowiła przerwać tę gehennę w inny sposób — mówiąc o wszystkim służbom.
— Przesłuchiwany w sprawie w charakterze podejrzanego Mateusz J. nie przyznał się do popełnienia zarzuconej mu zbrodni, twierdząc, że nic nie działo bez zgody samej pokrzywdzonej — mówi "Faktowi" prokurator Łukasiewicz.
Eksperci nie mają wątpliwości: Mateusz J. może odpowiadać przed sądem
Akt oskarżenia przeciwko mężczyźnie Prokuratura Okręgowa w Legnicy w poniedziałek, 12 maja 2025 r. skierowała do sądu. 33-latek przed wymiarem sprawiedliwości będzie odpowiadał za znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad 31-latką, za co grozi mu od 5 do 25 lat więzienia.
Biegli psychiatrzy nie rozpoznali u oskarżonego choroby psychicznej ani upośledzenia umysłowego, ani żadnego "zakłócenia psychicznego", które mogłyby mieć znaczenie przy ocenie jego poczytalności.
Stroniący od towarzystwa, nieuzależniony od alkoholu czy środków psychoaktywnych — tak Mateusz J. jawi się z wywiadu kuratorskiego. Wśród ludzi z bliskiego otoczenia ma opinię "relatywnie przeciętną". Eksperci stwierdzili jednak u niego cechy osobowości psychopatycznej, która cechuje się skrajnie egocentryczną i egoistyczną postawą, traktowaniem ludzi instrumentalnie i całkowitym nieliczeniem się z ich uczuciami.
Ponadto według opinii biegłych psychologów i seksuologów oskarżony wykazuje zaburzenia preferencji seksualnych w postaci sadyzmu.
— Biegli uznali, że oskarżony jeszcze w warunkach izolacji penitencjarnej musi być poddany stosownej terapii zaburzeń osobowości oraz terapii seksuologicznej. Istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że przebywając na wolności, Mateusz J. mógłby ponownie dopuścić się czynów o podobnym charakterze — przeciwko życiu, zdrowiu i wolności seksualnej — podsumowuje prokurator Liliana Łukasiewicz.